Archiwum marzec 2016


Początek w raju
13 marca 2016, 23:08

  Sama nie wiem od czego zacząć. Zaczne chyba od najpiękniejszej chwili w moim życiu. Majac lat trzynascie dane mi było poznać chłopaka, tak to była moja pierwsza miłość. Czytając to pewnie się smiejesz i myślisz -co trzynastolatka może wiedzieć o miłości?. Drogi czytelniku właśnie nic... dlatego to był wakacyjny związek bez szans na przetrfanie... Po wakacjach zaczęłam swoja edukacje w gimnazjum... Pewnego nudnego popołudnia postanowilam poznać kogoś przez ogloszenia w sieci komórkowej... na odzew nie trzeba było długo czekać. Po chwili miałam zawaloną skrzynke smsami wśrut nich był sms od chłopaka który na zawsze zmienił moje życie. ta niewinna znajomośc zamieniła sie w prawdziwy koszmar, ale po kolei... Zaczęłam odpisywać na smsy.. Po paru dniach został numer tylko jednego chłopaka... Pisalam z nim dniami i nocami, dogadywaliśmy sie bardzo dobrze...zaczęłam coś do niego czuc... to nie była miłość ale fascynacja, zauroczenie jak się okazało on odwzajemniał moje uczucia i wykonał pierwszy krok prosząc abym została jego dziewczyna. Zgodziłam się... Niedługo póżniej postanowiliśmy się spotkać. Przyjechał do mnie. Spacerowaliśmy po mojej wiosce,trzymaliśmy sie za ręce , całowaliśmy się... Było idealnie... moje serduszko zaczęło bić szybciej zaczęłam sie zakochiwac.... po spotkaniu każde z nas wróciło do swojej szarej rzeczywistości...  Póżniej spotkaliśmy się jeszcze raz sam na sam. Po spotkaniach i długim czasie jaki spędziliśmy na pisaniu postanowiłam zaprosić go do siebie na Świeta.. Pamiętam jak dziś to były Święta Wielkanocne... Zgodził sie. Niedługo później przyjechał do mnie... Poznał moja rodzine i zrobil dobre wrażenie... Siedzieliśmy w moim pokoju godzinami przytulajac sie, całując, rozmawiając... Niestety poŚwiętach wyjechał do Warszawy...zacząl tam prace i zamieszkał ze swoja matką i bratem... Po jakimś czasie znów do mnie przyjechał tym razem został na dłuzej... podczas pobytu u mnie jego matka zadzwonila z wieścia ze nie chce wiedzieć go u siebie... nie mogłam pozwolić zeby mój ukochany nie mial gdzie mieszkac... wtedy poszlam do rodziców , przedstawilam im sytuacje i poprosilam aby mógł u nas zostac. Moi rodzice sie zgodzili. Byłam najszczęśliwsza osobą pod słońcem... Zaczęliśmy spać ze sobą w jednym łóżku, byłam bardzo przywiązana do niego... Niestety jako młoda dziewczyna nie znałam życia i nie wiedziałam co to konsekwencje moich wyborów. Żyłam z dnia na dzień nie przejmując sie niczym... Uważałam ze nic zlego mi się nie przydaży... Z czasem w naszym związku pojawił się sex, dziś wiem że bylam na to za młoda ale wtedy uważałam sie za dojrzała i inteligentną osobe... Byłam zakochaną małolata. która nikogo nie słuchala -przecież ja wiem lepiej...  Moja mama wyczówała ze jest między nami coś więcej niz zwykła znajomość... próbowała ze mną rozmawiac na temat sexu i antykoncepcji ale jak juz wczesniej wspomnialam nie chcialam nikogo słuchac po prostu to olałam bo byłam pewna ze wpadka mi nie grozi... ku mojemu zdziwueniu pare miesięcy później okazalo sie ze jestem w ciąży... zareagowalam płaczem... Co robic? jak o tym powiedzieć rodzicą? co dalej? co ze szkoła?. Pierwszy szok minął. Wzięłam głeboki wdech i poszłam porozmawiać z mama... Moja mama przyjęla to spokojnie i zapewnila ze mi pomoze... dzień przed moimi Piętnastymi urodzinami poszłam z mama do szkoły, poinformowac wychowawczyni o zaistnialej sytuacj. Jak nie trudno się domyśleć nauczycielka była w szoku, uświadomiła mi że nie może przejść obok tego obojetnie i musi zawiadomić prokurature gdyż ja mialam lat 14 a moj chłopak 19... tak też się stało... Zostaliśmy wezwani do prokuratury aby złożyć zeznania. Kochałam go wtedy wiec nie chciałam żeby trafił do więzienia za współżycie z małoletnia... Doszło do rozprawy sądowej. Sędzia na szczeście nie dał kary więzienia, ale wyrok w zawieszeniu i nadzór kuratora... W szkole wieści szybko się rozeszł... było mi wstyd więc rodzice postanowili zorganizowac mi zajecia indywidualne w domu... Czas mijał mój brzuch był coraz wiekszy... Byłam szczęsliwa i przerażona myśla o porodzie... Byłam ciężarna 15sto latką... wyobrażacie sobie miny ludzi ktorych mijałam na ulicy? gdzie kolwwiek bym nie byla czułam wzrok innych na sobie... pare dni przed terminem porodu pojechalam z rodzicami moim ukochanym i jego bratm nad wodę byl piekny sierpniowy dzień... postanowiliśmy zostać tam na noc... Nastepnego dnia źle się czułam, bolał mnie brzuch... Wróciliśmy do domu... wieczorem pojechalam do szpitala gdyz bóle brzucha nie ustepywaly... Zostałam w szpitalu... okolo godziny 19 wstałam ze szpitalnego łożka zeby isc do wc wtedy odeszly mi wody... nie bede opisywac wszystkiego dokladnie ze szczegółami... Cała noc bólu i skurczy, tak oto na swiat przyszedł moj syn... o 6,25 było już po wszystkim...  :) na dzisiaj wystarczy jesli jestescie ciekawi co bylo dalej komentujcie